Męskie Szycie

Zapraszam Cię do świata MĘSKIEGO SZYCIA, ten post powstał w 2014 roku, kiedy rozpoczynałem prowadzenie kursu szycia dla mężczyzn, od tamtego czasu wiele się zmieniło, dlatego dziś (koniec 2021 roku) wprowadzam drobne aktualizacje:
  • nie prowadzę już kursów szycia,
  • za to wypełniłem tego bloga i mój kanał YouTube całkiem sporą kolekcją instrukcji szycia,
  • wydałem cztery książki, a najnowsza z nich „Chce się szyć” to spełnienie mojego marzenia o poradniku z męskimi ubraniami :D

O szyciu prosto, kreatywnie i modnie  to poradnik dla początkujących. Omawiam w nim projektowanie i szycie damskich ubrań z dzianiny.

Jak szyć spódnice i sukienki  to książka o modelowaniu i szyciu damskich ubrań z tkanin. Pozycja dobra dla osób, które już miały kontakt z maszyną.

SzyjeMY torebki i akcesoria  to trzeci tom o szyciu akcesoriów home decor i torebek – idealna pomoc na początek przygody z szyciem.

Chce się szyć. Dzianiny to moje najnowsze dzieło o szyciu garderoby kapsułowej z dzianin w wersji damskie i męskiej – wreszcie coś dla mężczyzn!

Zatem do wyboru do koloru – wypróbuj temat, który Cię najbardziej interesuje. Mam nadzieję, że uda mi się zarazić Cię bakcylem szycia

 NIECH ISKRY LECĄ SPOD IGŁY!

ORYGINALNY POST Z 2014 ROKU


Męskie Szycie – tak się nazywa mój najnowszy wynalazek – kurs krawiectwa męskiego. Uhuhu, brzmi imponująco – nie będę uczył szyć garniturów (bo sam w tej kwestii jeszcze chcę się doszkolić), to będzie raczej odpowiednik mojego kursu dla początkujących, z tym, że adresowany jest on do panów. Praca nad tym kursem jest dla mnie czymś więcej, niż tylko realizowaniem kolejnego pomysłu na swoją działalność. Mam takie marzenie, żeby stworzyć warsztaty, na których będzie męska energia, ale oparta na wspólnym działaniu, uczeniu się i tworzeniu coś co będzie trochę balansem dla relacji męskich, które w naszej cywilizacji w dużej mierze oparte są na rywalizacji – wiadomo odrobina tej motywującej rywalizacji pewnie też się pojawi, to chyba tkwi w naszej naturze, ale chciałbym żeby w te czwartkowe wieczory, kiedy będzie odbywać się Męskie Szycie, moja pracownia stawała się takim kreatywnym męskim światem, gdzie faceci ze sobą współpracują i twórczo spędzają czas. Szycie to rzemiosło, które u swoich korzeni jest męską profesją,  konstrukcja to swoista architektura, na takich warsztatach rozwija się nie tylko wyobraźnię przestrzenną, ale i zdolności manualne, to jest majsterkowanie, tylko zamiast młotka jest maszyna do szycia, a zamiast desek tkanina :) Przypomina mi się jak kiedyś,  przy okazji pomysłów z wprowadzeniem mundurków  dla uczniów w Polsce, prowadziłem warsztaty gdzieś na Kaszubach, w szkole dla trudnych chłopaków. Miałem pomóc uczniom w zaprojektowaniu swoich mundurków – byłem mega zestresowany, bo żyłem w poczuciu, że projektowanie i szycie to taka „babska sprawa”, no i bałem się jak mnie takie gniewne chłopaki  przyjmą. Do dziś mam w głowie taki obrazek:  ja dłubie przy maszynie, a grupka urwisów 7-13 lat stoi na przeciw, tak trochę niepewnie, ale z zainteresowaniem się przyglądają, tak niby od niechcenia coś zagadują, no kto to ja jestem, i co ja tu robię. I nagle jeden wystrzelił „ w sumie… fajny zawód, NA KRAWCA” !!!  Do dziś to pamiętam, bo wtedy ten mały gość dał mi zupełnie inną perspektywę na to co robię. Oczami dziecka to było szczere i proste spojrzenie. Jestem nakręcony! Pierwszej nocy po spisaniu planów kursu nie mogłem spać. Do czwartej nad ranem zrywałem się z łózka dopisując kolejne pomysły, kolejne sprzęty, w które doposażę pracownię na tę okoliczność, planując co sprawiłoby chłopakom największą frajdę (jak to moja babcia mawiała) z uczestniczenia w takich zajęciach. Pomysł z męską wersją kursu pobrzmiewał mi w głowie od dawna, ale jakoś kompletnie (nie wiem czemu) nie wierzyłem w siebie w roli męskiego krawca. Dzisiaj widzę już dokładnie jak powolutku życie mi sugerowało takie rozwiązanie, i dorzucało delikatnie do ognia aby „dane w tle” mojego mózgu mogły pracować: Pierwszym facetem na kursie (no może nie pierwszym, ale pierwszym, który myślał o męskich ubraniach) był Zbigu. Grafik komputerowy, który miał już za sobą kurs szycia, a do mnie przyszedł nauczyć się konstrukcji. Pomimo iż program był sprofilowany pod damskie formy, zdecydował się na kurs i postanowił szyć ubrania dla swoich córek – ciągle czekam na zdjęcia ;P. Następnym katalizatorem był Rafał z Fashion Colors – sympatyczny chłopak, który pracuje w tym sklepie z materiałami. Kiedy pojechałem zawieść tam swoje ulotki i zrobić zakupy okazało się, że już słyszał o Kursie u Leśniaka ;) hyhy, co więcej pytał czy i kiedy ruszy kurs dla facetów, bo sam chętnie by na taki poszedł. Hę? Że jak? Ach so! To może takich jest więcej? A kilka tygodni później w mojej pracowni zawitał Tomek, który przyszedł na kurs podstawowy, ale opracowaliśmy dla niego indywidualny program, tak aby równolegle z dziewczynami mógł szyć sobie męskie ubrania, z małą przerwa na bluzkę dla jego dziewczyny. Dziś grupa, w której uczy się Tomek jest już blisko finiszu, dziewczyny walczą z sukienkami a Tomek właśnie skroił swoją pierwszą koszulę.  Myślę, że pomysł był już skrystalizowany, ale czekał na jakiś impuls. Impuls przyszedł kompletnie niespodziewanie i o dziwo z wewnątrz. Otóż ucieszony rozwojem kursu poszalałem i troszeczkę przesadziłem z ilością pracy (nic nowego) i skończyło się to tak, że ostatnie kilka miesięcy moje życie wypełniają głównie kursantki :). Absolutnie nie narzekam. Ale zaczęło mi trochę brakować męskiego towarzystwa. W duchu realizacji swoich potrzeb, zacząłem szukać dla siebie jakiejś męskiej aktywności. Pomyślałem o kursie stolarskim, bo to takie moje małe marzenie – trochę „porobić w drewnie”, mój starszy brat jest stolarzem , ale niestety mieszka na Podhalu więc do niego na nauki pójść nie mogę.  A może siłownia?? Eeeh, nuda i te legendarne karki stękające podczas wyciskania, to jednak nie mój świat? I nagle mnie olśniło – hej, przecież ja mogę sam coś zorganizować!! Przecież, przecież przez 8 lat projektowałem głównie męskie rzeczy i połowa mojej garderoby jest uszyta przeze mnie! – mała wstawka – Ach właśnie sobie przypomniałem, dlaczego nie wierzyłem w siebie w roli nauczyciela męskiego krawiectwa – bo ja nie szyłem jeszcze męskiego garnituru – koniec wstawki – To, że jeszcze nie umiem uszyć garnituru mnie przecież nie dyskwalifikuje, umiem całą resztę, i przecież mam wyczucie w tym temacie! Kurs dla początkujących to raczej nie będą garnitury. Dobra, dobra, to jak mógłby wyglądać program, po kolei …. i zaczęło się, radocha i nakręcanie, i mielenie tematu, oglądanie ze wszystkich stron, planowanie. W ramach przygotowań, kupuję ciężką, mocną i super szybką przemysłową maszynę, bo będziemy z chłopakami na początek szyć np. worki żeglarskie: drelich, lina, metalowe części,  AAAle będzie fajnie!! No i muszę też trochę poćwiczyć program i uszyć kilka męskich rzeczy, żeby było wiadomo, że na prawdę potrafię. W końcu FB i stronę mam tak sprofilowaną pod panie, że nie każdy by uwierzył, że zaczynałem i większą część kariery pracowałem jako projektant męskich ubrań. Jejku, chyba minęła odpowiednia ilość czasu i powolutku wraca mi do nich pasja. Bo moja kolekcja i przestawienie na damską modę było lekarstwem na wypalenie i znudzenie zawodowe. I wiecie co wymyśliłem? Poszukam sobie nauczyciela, ja ogarnę te męskie garnitury, nauczę się tego i rozwinę się w stronę cięższego krawiectwa. Ha, takie oto motywacje i pomysły z tego męskiego kursu wykwitły.No proszę. Jeszcze z tego projektanta się przebranżowię na krawca i w dodatku męskiej garderoby ;). Oczywiście nie znaczy to, że zarzucam kurs damski, co to, to nie!! Po prostu kurs damski jest już dojrzałym dzieckiem, a właśnie na świat przychodzi nowe – muszę zbalansować energię tak, żeby starsze rodzeństwo nie czuło się porzucone ;P W jednej grupie dziewczyny się oburzyły, no bo dlaczego tylko dla chłopaków worki żeglarskie? One też by sobie uszyły! Żaden problem, szyjemy! A w dodatku, wyciągając wnioski z dotychczasowych zajęć – od nowego roku do każdej formy, którą omawiamy będę miał uszyty prototyp – tak aby łatwiej było zrozumieć konstrukcję – taddaaam, o dziewczynach nie zapominam. Jedno jest pewne, w mój świąteczny urlop następuje zmiana planów i zamiast damskiej kolekcji pod własną marką, szyję prototypy na damskie zajęcia oraz na zajęcia z chłopakami: nowe bluzy, spodnie, koszule i t-shirty, worek żeglarski, torbę na komputer i co mi tam jeszcze męskiego do głowy przyjdzie! Zacząłem już w ten weekend, bo miałem wolny, i całe szczęście w końcu udało mi się zasiąść do szycia. NAAARESZCIEE!!  tęskniłem. Na początek, lekko:  strzeliłem pomarańczowa bluzę, ale żeby nie była zbyt dziecięca, wykończyłem ją jodełką z mieszanki wełny i wiskozy w fantastycznym melanżowym graficie. Jest mega żarówa, ale takiego czegoś przy obecnej pogodzie mi trzeba było. Jeżeli komuś się wydaje że bluza z fajnym detalem to prosta i szybka sprawa, to się myli, garniturem to może nie jest, ale ja lubię ciąć formy na kawałki i szukać ciekawej linii, a detale to przecież prawie najważniejsza część w męskim ciuchu. Dużo szycia i dłubania było. kieszonki zajęły mi chyba najwięcej czasu z całej bluzy tu już przy wykańczaniu listwy – bogu dziękuje za dzień kiedy Marcin mi pokazał stopkę z górnym transportem – ona daje radę każdemu materiałowi i każdemu zgrubieniu na szwach – a w przypadku tej listwy były miejsca gdzie 7 warstw trzeba było przeszyć! No i  jogging w energetycznej lampie – nie zauważyłem minusa przed 6 na termometrze… ale i tak daliśmy radę.