Zachwyt

Bardzo lubię ten moment, kiedy ktoś wkłada na siebie ubranie, które zaprojektowałem. To jest taka ceremonia przejścia. Do tego momentu moja uwaga koncentruje się na ubraniu: na szukaniu linii, ułożeniu szwów, planie na to jak materiał ma się układać, jak grać z ruchem i na konstrukcyjnym zabiegom do jego realizacji prowadzącym, na kolorze, fakturze, konsystencji. Kiedy kreacja jest skończona wydawać by się mogło, że osiągam cel. Zwykle jestem podekscytowany, dumny, szczęśliwy. Ale tego, co się dzieje, kiedy kobieta wkłada na siebie te kreację, nie sposób przekazać. Nagle sukienka nabiera jakby kolorów, wyłania się z niej sens, zaczyna żyć! I co zaskakujące, schodzi na drugi plan. To niesamowite uczucie, kiedy patrzę na kobietę i ona pięknieje w oczach, od tej pory to ona jest numerem jeden. Ubranie w jakiś magiczny sposób ją podkreśla, wydobywa jeden z fragmentów osobowości czyniąc go dominującym. Kiedy na przymiarkach Józka wkładała na siebie skończone wzory nie mogłem się napatrzeć. To co czułem to po prostu zachwyt. Czasem czułem się nim zażenowany  – głupio się tak zachwycać swoja kiecką – ale prawda jest taka, że ja się zachwycałem tym, jak Józka wygląda, a nie tym w czym wygląda. I pomyślałem sobie, że to nadaje sens pracy projektantów, stylistów, wizażystów, fryzjerów i wszystkich tych, którzy pracują nad wizerunkiem. Chodzi o wydobycie piękna z osoby, którą się zajmujemy. Ten błysk w oku zadowolonej klientki jest bezcenny ( za pozostałe rzeczy zapłacisz kartą master card).

Smuci mnie czasem fakt, że tej cudowności można doświadczyć tylko na żywo. Kiedy chcesz zrobić zdjęcia, potem stronę www i podzielić się ze światem tym pięknem, w którym zdarzyło Ci się wziąć udział, okazuje się, że cudowność jest ulotna i nie da się jej zatrzymać. Moje ubrania w kadrach znów umierają, one są stworzone do tego żeby się w nich ruszać. Chcę żeby ich zachowanie sprawiało Ci przyjemność, czasem nawet oderwało na sekundę od rzeczywistości kiedy falbanka zsunie się z Twojego kolana gdy kucniesz by podnieść coś z ziemi. Pewnie smuciłbym się do dziś, gdyby nie  Ewa, która wyczarowała to życie i gdyby nie Czacza, która je uchwyciła. Tu pasuje tylko jedno słowo ZACHWYT !